Brzydkie słowo na „K” w służbie PR
Kiedy brak tematów spędza sen z powiek, sekcje z notatkami prasowymi wyglądają na od dawna opuszczone,
a prezes wzywa z pretensjami, wypominając, że „ostatnio nic o nas nie pisali”, to znak, że czas wstać zza biurka i wyjść między ludzi.
Na stoisku w dzień targowy takie słyszy się rozmowy…
Na odbywających się w ubiegłym tygodniu targach Budma w Poznaniu, obok rozmów handlowych, wyraźnie słyszalne były też obawy o recesję na rynku, spadek zamówień, załamanie koniunktury wraz z finalizacją projektów związanych z Euro 2012. Wielu przedsiębiorców (nie tylko z branży budowlanej), spodziewając się kłopotów z płynnością, zatrudnia tańszych, niewykwalifikowanych pracowników. Zdają sobie sprawę ze związanego z tym ryzyka spadku jakości swoich usług i obawiają się tego. Prawdopodobnie wielu chętnie skorzystałoby z ubezpieczenia ryzyka, pod warunkiem, że wiedziałoby, że istnieje taka, skrojona na miarę, oferta towarzystw ubezpieczeniowych przygotowana na czas związany z brzydkim słowem na „k” – kryzysem. To właśnie często bywa szansą na skuteczne działania PR, trzeba tylko smacznie podać temat mediom.
Młody, zdolny, nieudolny
Działy marketingu w dużych korporacjach są często jak młyny, które mielą powoli. A szybkie przesunięcia środków na duże kampanie promujące nowe produkty też nie zawsze są możliwe. W takich sytuacjach reakcji i doraźnego wsparcia sprzedaży oczekuje się często od działów PR. Jeśli ludzie tam zatrudnieni wypracowali sobie dobre relacje z mediami, zadanie nie jest szczególnie wymagające. Aspektów związanych z ryzykiem, jakie niewykwalifikowani pracownicy mogą przynieść firmie jest wiele, a każdy z nich jest potencjalnym tematem notatki prasowej. To oczywiście tematy atrakcyjne również dla czytelników, a za nie redaktor będzie wdzięczny.
Takie treści, ubarwione intrygującymi tytułami, otworzą dla marki niejedne łamy:
- Przekleństwo rozbitego lustra – nieostrożny pracownik firmy remontowo-budowlanej to groźba rozbitej szyby czy podrapanych ścian, za które trzeba będzie zapłacić.
- Kelner zrujnuje restaurację – kelner zatrudniony z łapanki to ryzyko wylania zupy i zniszczenia garnituru, który może być wart nawet kilka tysięcy.
- Młody, zdolny, nieudolny – chłopak wprost po technikum reperujący bez opieki drogi pojazd w warsztacie samochodowym potrafi więcej zepsuć niż naprawić.
- Jak położyć stronę w 15 minut – znanych jest wiele przypadków kiedy student informatyki opiekujący się firmowym serwisem www pozwolił zaoszczędzić. W pozostałych sytuacjach kończyło się to wizerunkową i finansową e-katastrofą.
- Mile złego początki – rosnące bezrobocie powoduje, że starający się o pracę potrafią obiecać niemal wszystko podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Czas pokazuje, że niekompetencja, zła wola, czy wręcz nieuczciwość wielu z nich może słono kosztować.
Przesłanie każdego z takich tekstów brzmi podobnie: przedsiębiorco, wydawaj mądrze w kryzysie. Jeśli okoliczności wymuszają oszczędności na sile roboczej w twojej firmie wiedz, że ryzykujesz spadek jakości usług i dodatkowe koszty. Nie jesteś jednak sam. Razem z tobą w tej samej drużynie grają towarzystwa ubezpieczeniowe. Mają produkty, które za rozsądne pieniądze pozwolą ci spać spokojniej, a w razie wpadki – być może uratują płynność. Poprzez podejmowanie takich tematów realizujemy cel strategiczny firmy – informujemy przedsiębiorców o nowym, do niedawna niszowym produkcie. Uświadamiamy jednocześnie właścicielom firm, że ryzyko dotyczy także ich biznesu, w dodatku jest bliżej niż mogłoby się im wydawać.
W Rzeszowie wzrost o 100%
Mając już dobrą notatkę realizującą cele komunikacyjne marki trzeba sprawić, żeby zaistniała w mediach. Samo dodanie do wirtualnego biura prasowego czy nagranie wypowiedzi do kanału YouTube nie wystarczy. Oczywiście publikacja w dużym dzienniku ogólnopolskim to świetna sprawa, ale nie zawsze jest to możliwe. Na szczęście pogłoski o śmierci gazet regionalnych okazały się przedwczesne i tam właśnie nasz temat może zaistnieć. Jeśli uda nam się zdobyć kilka liczb, które pokazują dynamikę wzrostu sprzedaży „antykryzysowych ubezpieczeń” w regionach będzie to dosyć mocny argument, aby przekonać do publikacji redaktora w Radomiu, Koszalinie czy Rzeszowie. Dodatkowa wypowiedź lokalnego przedsiębiorcy, podpisanego z imienia i nazwiska, który skorzystał z oferty i jest zadowolony ze sposobu i trybu likwidacji szkody to już rzecz bezcenna. Takiemu materiałowi mało kto się oprze.