Po co ubezpieczycielom YouTube?
Obrazki wypierają tekst. Zdigitalizowany odbiorca masowy chce zobaczyć jak najwięcej, w jak najkrótszym czasie.
Prędzej niż później również ubezpieczyciele będą musieli wziąć udział w wielkiej grze, której stawką są bezcenne sekundy uwagi odbiorcy.
YouTube to potęga. Wpiszcie dowolne hasło, dowolną frazę w wyszukiwarkę, a na pewno znajdziecie tam to, czego szukacie. Ja wpisałem trzy: „towarzystwo ubezpieczeń”, „ubezpieczenia”, „polisy ubezpieczeniowe”. I znalazłem to, czego się spodziewałem.
Czasem nie widać z góry
Po pierwsze marketingowcy z tzw. centrali często nie panują nad domorosłymi agentami-filmowcami. Po drugie ci sami marketingowcy z tzw. centrali, nie dostrzegają tego, co widzą wyraźnie wzmiankowani agenci-filmowcy: wzrastającego znaczenia przekazu video oraz tempa i zasięgu, jaki potencjalnie nadaje komunikatom sieć społeczności. Oficjalny, firmowy kanał ma zaledwie kilka towarzystw ubezpieczeniowych.
Trzymać w garści, ale podpatrywać
Domorosłych produkcji filmowych nie brakuje. Całkowicie się ich nie wyeliminuje i to jest realny kłopot dla ludzi odpowiadających za wizerunek. Niewiele, niewielu, można zabronić. No bo przecież wrzucający do sieci taki filmik na pewno chciał dobrze.
Rozwiązaniem jest próba wprowadzenia standardu z pozycji osób zarządzających marką. Twardych reguł niwelujących niedociągnięcia warsztatowe „twórców”. Ten standard ma wiele wymiarów – od grafiki (czołówki, belki, liternictwo), przez szkolenia mediowe dla agentów, którzy chcą występować przed kamerą, po wsparcie logistyczne w postaci zapewnienia danym agentom ekipy z odpowiednim sprzętem i wiedzą. Dużo pracy, ale wartej wykonania, bo przecież do zagospodarowania pozostaje jeszcze coś niezwykle ważnego, autentyczny entuzjazm ludzi.
Minimalizując obciach
Nie wolno zabijać aktywności agentów w sferze promocji wizerunku. Większość z nich nie kręci filmików dlatego, że chce się pokazać w sieci. Po prostu widzą w tym potencjał promocyjny. Rolą marketingowców, czy tez piarowców jest wspierać ich w wytworzeniu takiej produkcji, która nie będzie obciachem.
Trzeba równocześnie podjąć próbę kanalizowania wszystkich produkcji, zawierających elementy komunikacji marki w jednym miejscu. Tym miejscem powinien być oficjalny kanał towarzystwa na YouTube. Bo kanał, jak wskazuje nazwa, kanalizuje. Również niechciane produkcje.
Reklama rządzi
Wpisanie wzmiankowanych haseł wyraźnie pokazuje, że tematyka ubezpieczeń nigdy nie znajdzie się w TOP TEN oglądalności. Najpopularniejsze produkcje czysto ubezpieczeniowe mają po kilka, kilkanaście tysięcy odsłon. Z reguły jednak liczby wahają się od kilkudziesięciu do kilkuset. Nie jest to jednak w żadnym wypadku argument przeciwko wykorzystywaniu tego narzędzia. Po pierwsze YouTube nie jest celem samym w sobie. To ważny element układanki, do której należą równorzędnie informacje prasowe, wpisy blogowe, profile społecznościowe, komentarze na forach i inne. YouTube i cała reszta mają się zazębiać i uzupełniać. Dlatego jak najwięcej tekstowych informacji prasowych powinno być dopowiedzianych obrazem – najprostszą, chociaż nie najłatwiejszą formą komunikacji, co widać tu:
Wyjątkiem zahaczającym o masowość są reklamy towarzystw ubezpieczeń. To już dziesiątki tysięcy odsłon. Multiplikowanych w nieskończoność na coraz to nowych kanałach, coraz to nowych użytkowników. Przekazywanych z komputera na komputer niczym wirus. Wirus, który buduje wizerunek marki za darmo i 24 godziny na dobę.