click here to find out more clara et sarah se partagent quatre bites. 3gp hindi halia hill special handjob.
Close

Krzywe efekty prostowania

Nieprawdziwy, absurdalny czy wręcz głupi artykuł może zrujnować niejedno samopoczucie. Tę bezradność znam z autopsji. Jednak podły nastrój i jak najbardziej słuszny gniew to jedno, a reakcja – to drugie.

 

Żądanie sprostowania i przeprosin to ostatnia rzecz, jaka powinna przyjść do głowy poszkodowanym przez dziennikarza. Dlaczego? Ponieważ już odpowiedź na pierwsze pytanie: co nam (mnie osobiście i firmie, którą reprezentuję) przyniesie takie sprostowanie, nie jest jednoznaczna.

 

500 znaczków w dolnym rogu

Dzisiejsze newsy to efemerydy. Dotyczy to dobrych i złych wiadomości. Niektóre żyją kilka godzin, inne ledwie wzejdą na łamach gazet czy portali, a już znikają przygniecione następnymi. To 24-godzinny proces. Rolą piarowca, jest mnożyć informacje pozytywne: produkować, pakować i sprzedawać. Dzięki temu marka jest cały czas w grze o rozedrgane, powierzchownie analizujące ucho czy oko czytelnika. A ten, zapomina o newsie bardzo szybko. O tym dobrym i o tym złym. To dlatego, przypominanie mu o wczorajszym przekłamaniu, dzisiejszym sprostowaniem, jest głupotą. Utrwala negatywny kontekst postrzegania marki. I tak odbiorca w zasadzie nie wie, czy to Kowalski ukradł, czy też Kowalskiemu ukradli. Pewne, jest tylko, że Kowalski był zamieszany w kradzież. Czyli w efekcie trochę jak u Owidiusza: kto poucza nie w porę, ten szkodzi.

 

Dmuchane w sieci

Prawdziwy problem zaczyna się w momencie kiedy „podbity” przez poszkodowanych news, czyli nieprawdziwa informacja odgrzana w prawdziwym sosie sprostowania lub przeprosin, trafia do Internetu: do grup dyskusyjnych, na fora, na Facebook, Twitter, bądź gdzie jeszcze. To, co winno było umrzeć śmiercią godną bzdury, w ciszy i szybko, zaczyna żyć własnym życiem. Pojawia się zaraz wielu sprawiedliwych – mnożą się frakcje „za” i „przeciw”, komentarze z nazwą marki lub firmy w tle wypełniają przestrzeń publiczną. Co najgorsze, zostają tam na zawsze. Po kilku tygodniach niewielu pamięta o co chodziło i kto miał w sporze rację.

 

Myśląc w dłuższej perspektywie

Drugim argumentem przeciw opisywanej reakcji, jest efektywność. Tak, jak w biznesie, tak i w budowaniu wizerunku wygrywają ci, którzy myślą w dłuższej perspektywie. I są bliżej klienta. Tym klientem jest dla piarowca i jego szefów dziennikarz. Nawet taki, który pisze bzdury. Postawiony do pionu sprostowaniem, przestaje być potencjalnym partnerem. W najlepszym przypadku wstrzymuje się od pisania czegokolwiek o firmie. W najgorszym i częstszym, czeka na okazję, żeby się odwdzięczyć i znaleźć dobrego haka.

 

Prostuj do swoich

Sprostowanie ma sens w komunikacji wewnętrznej. Pracownicy nie znają mechanizmów rządzących mediami. Choć w badaniach powszechnie deklarują coraz mniejsze zaufanie do świata widzianego w TV czy w gazecie, to w głębi serca wierzą redaktorom. Bo skoro ci coś napisali, to „coś” musiało jednak być. I dlatego temu odbiorcy, agentom, kontrahentom, inwestorom warto i trzeba wyprostować przekłamany obraz. Ale tutaj używa się zupełnie innych narzędzi. Takich, które pozwalają pokazać tło zamieszania i opisać wydarzenie za pomocą precyzyjnego języka i w precyzyjnie dobranym przez piarowca kontekście.

Wojciech Wężyk, Managing Partner w Brandscope

big tits group